Boerenmarkt czyli Targ Farmerów
Wyjście na rynek zawsze kojarzyło mi się z nieprzyjemnym tłumem i raczej nieprzyjemnym zapachem. Kiedy więc wspomniano mi, że będąc w Amsterdamie powinienem iść na targ to nie byłem zbytnio przekonany czy może być to faktycznie atrakcja. Właściwie to nawet nie byłem szczególnie zainteresowany – bo co takiego niezwykłego może być na targu? Ale przewrotny los chciał inaczej – miałem inne plany na sobotę, ale okazało się, że umówione wcześniej spotkanie nie będzie możliwe. I tak zostałem z dziurą w weekendowych planach. Wtedy też z mentalnym wzruszeniem ramion stwierdziłem, że pójdę na ten osławiony targ. I nie pożałowałem. Ale może po kolei.
W Amsterdamie jest wiele okazji do kupienie różnych rzeczy. Targowiska wyrastają tutaj jak grzyby po deszczu z bardzo szerokim wachlarzem różnych towarów. Ale co sobotę odbywa się tutaj Boerenmarkt – czyli słynny Targ Farmerów. I może to ta nazwa wywoływała mój początkowy sceptycyzm. Jakby nie patrzeć, w Polsce wielokrotnie odwiedzałem targowiska i raczej nie byłem specjalnie zachwycony – ziemniaki, kapusta, pomidory. Nic specjalnego. Zapomniałem jednak, że Holandia to kraj który potrafi zaskakiwać właśnie w takich pozornie najbanalniejszych dziedzinach.
Przywitał mnie widok straganów krytych białym płótnem, przyjemna mieszanka przyjemnych zapachów i dźwięk akordeonu. Ktoś skocznie przygrywał różne melodie i od razu zrobiło się tak jakoś weselej. Szczególnie, że pogoda dopisywała i słońce pięknie rozświetlało sobotnie niebo. Ale prawdziwe zaskoczenie przyszło dopiero kiedy wszedłem pomiędzy stoiska. Tłum był faktycznie gęsty i zajęło mi chwilkę nim przyjrzałem się dokładnie asortymentowi.
I powiem tak – jeżeli znajdziecie się w Amsterdamie i akurat będzie sobota, to nie zastanawiajcie się i zobaczcie na własne oczy jakie frykasy można kupić na targu. Boerenmarkt to nie jest jakiś tam sobie ryneczek! Oczywiście, że możecie kupić tam pomidora czy ogórka, ale to nie jest byle jaki towar! Praktycznie wszystko organiczne i ekologiczne. Człowiek nie uświadczy tam chyba niczego co miało kontakt z pestycydami czy sztucznym nawozem. Czysta i zdrowa żywność w tak szerokim wyborze, że w głowie kręci się od samej próby wymienienia co tam można zobaczyć. Ekologiczne warzywa i świeżutkie pieczywo każdego rodzaju i rozmiaru – w dodatku przygotowywane na miejscu i pachnące tak, że człowiek sam idzie za tym cudownym aromatem. Kupić można wspaniałe owoce, świeżutkie mięsa i oczywiście sery. W najlepiej zaopatrzonych polskich delikatesach nigdy nie widziałem tak ogromnego wyboru serów! Ba! Nie wiedziałem nawet, ze tyle rodzajów sera jest na świecie. Ale to wszystko standard. Przechodząc miedzy stoiskami natrafiam nagle na sprzedawcę oliwek. Na długiej ladzie mienią się wszelkimi kolorami i rodzajami a sprzedawcy uwijają się jak w ukropie, pakując towar w plastikowe pojemniczki. Na samym środku talerz z oliwkami do degustacji. A obok przyprawy – niczym na indyjskim targu. Nie mogę wymienić tego co tam było sprzedawane, ale śmiem twierdzić, że chyba wszystko – w torebeczkach i luzem na wagę. A zapach tak oszałamiający jakby to nie był zachód Europy ale głęboki orient!
Smakosze znajdą tu nawet owoce morza, trufle i alkohole. Coś magicznego. Odwiedziny Boerenmarkt to niemal wizyta w muzeum jedzenia – wszystko zebrane w jednym miejscu. Jedynym minusem mogą być ceny – te faktycznie nie należą do niskich. Ale jakby nie patrzeć, tutaj do czynienia mamy jedynie z produktami najwyższej jakości, uprawianych i przygotowywanych w naprawdę ekologicznych warunkach i bez żadnych syntetycznych dodatków. Przyznaję się, że większości produktów tam oferowanych nigdy w życiu nie próbowałem, ale już same zapachy powodowały, ze ślina wypełniała usta. Niesamowite miejsce.
Jeżeli ktoś ceni sobie zdrową żywność bez hormonów, pestycydów i ulepszaczy to Boerenmarkt jest dla takiej osoby chyba czymś w rodzaju mekki. Niesamowity klimat i niesamowite produkty sprzedawane w świetnej oprawie. Nie oparłem się pokusie i kupiłem paczkę prawdziwego holenderskiego przysmaku – stroopwafel. To okrągłe ciasteczka z syropem w środku. Można je dostać też w Polsce, ale nie umywają się nawet do tych z Targu Farmerów. Prawdziwa poezja.
Podsumowując – muzea, klimatyczne uliczki i inne atrakcje to oczywiście obowiązkowe pozycje w terminarzu każdego podróżnika po Holandii. Ale być w Amsterdamie i nie odwiedzić Boerenmarkt to naprawdę ogromny błąd. Pierwszy raz w życiu będąc na targu nie myślałem jedynie o tym, żeby kupić to co muszę i jak najszybciej się oddalić. I wierzę w to, ze każdy – nawet największy zakupofob – w tym miejscu magicznie zamieni się w prawdziwego miłośnika targowisk. No, przynajmniej tego jednego. Warto jednak zabrać ze sobą zapas gotówki, bo za dobre i ekologiczne jedzenie trzeba sporo zapłacić – a nie wierzę, że ktokolwiek będzie w stanie oprzeć się temu, by w tym ogromnym asortymencie nie wybrać chociaż jednego, malutkiego przysmaku.
Koniecznie zobacz powiązane artykuły: