„Polskie miasta” w Holandii
Oficjalne dane mówią o tym, że w Holandii żyje około 180 tysięcy Polaków. Niemniej jest to tylko przybliżona liczba, gdyż w statystykach nie sposób ująć jest też osób pracujących na czarno lub niezameldowanych w gminach. Dane na temat ilości polonii w Niderlandach opierają się na rejestrach imigrantów i osób zameldowanych – w roku 2014 meldunek dotyczył około 100 tysięcy rodaków, czyli mniej więcej połowy z oficjalnie przebywających tam obywateli polskich. Wynika to z faktu, że większość z nich przybywa do tego kraju jedynie do pracy, aby poprawić swój byt – nie mają oni jednak chęci by zostawać w Niderlandach na stałe. Co prawda liczba meldunków rośnie, ale nie oznacza to jeszcze, że coraz więcej Polaków wyjeżdża z kraju – część z tych formalnie usankcjonowanych meldunków dotyczy bowiem osób, które przebywają tam od dłuższego czasu, ale dopiero teraz zdecydowały się na oficjalnie potwierdzenie tego faktu. Jak duży wpływ ma polonia na kraj wiatraków i gdzie spotkać możemy naszych rodaków najczęściej?
Polaków w Holandii dzieli się na dwie grupy, które rozróżniają ich na tych zameldowanych w urzędzie gminy i tych, którzy nie zdecydowali się na to. Holenderskie prawo mówi o tym, że rejestracja dotyczy każdego, kto planuje pozostać na terenie Niderlandów dłużej niż cztery miesiące. Spora liczba Polaków to jednak tylko „tymczasowi obywatele”, którzy sezonowo pracują na tutejszych plantacjach. Część z nich przyjeżdża „na próbę”, ale są też tacy, którzy wciąż kursują pomiędzy Polską i Holandią systematycznie zarabiając u miejscowych pracodawców. Najwięcej zameldowanych oficjalnie rodaków znajdziemy na terenie Westland – regionu, który od zawsze jest miejscem gdzie skupia się rolnictwo, uprawy pod szkłem i przetwórnictwo. Tutaj znajdziemy trzykrotnie więcej polskich akcentów niż w przypadku reszty kraju. Jednak oprócz tych, którzy przyjechali tu uprawiać warzywa, są też ci, którzy zajęli się ogrodnictwem. Niderlandy słyną ze swych kwiatów i głównym obszarem, w którym taka produkcja ma miejsce jest Brabancja oraz rejon Bollenstreek. Tutaj też mamy do czynienia z bardzo liczną polonią. Najbardziej polskim miastem Holandii jest jednak Haga. Sporą liczbę imigrantów spotkać można również w prowincji Flevoland, w mieście Venlo, Eindhoven, Lejda, Haarlem, Aaismer oraz Rotterdamie i Amsterdamie. Znacznie większym powodzeniem cieszy się południe kraju – na północy odsetek Polaków jest bardzo wyraźnie niższy.
Jednak są tutaj też miejsca, które związane są z Polską i Polakami historycznie. Najbardziej „polskim miastem” pod tym względem jest słynna Breda. Wiąże się to z faktem, że podczas drugiej wojny światowej alianci pędzili na wschód przez Europę – celem był oczywiście Berlin. Niemniej jednak północ i południe kontynentu potrzebowało pomocy żołnierzy walczących z faszyzmem. 1 Dywizja Pancerna generała Stanisława Maczka nie uczestniczyła w szalonym rajdzie na III Rzeszę – jej zadaniem było wyzwalanie miast na terenie Francji, Belgii i Holandii. Breda to miasto szczególne na mapie tych działań – jej wyzwolenie było wynikiem dwudniowej potyczki pomiędzy słabnącymi siłami nazistów i brygadą generała Maczka. 28 i 29 października 1944 roku siły te starły się w okolicach Bredy – ostateczny wynik był przesądzony i Breda stała się na powrót wolnym, holenderskim miastem. Warto dodać, że podczas tych walk nie zginął żaden z mieszkańców miasta, a jego infrastruktura nie została ostrzelana ani zbombardowana. To z pewnością był jeden z powodów, dla których właśnie tutaj szczególnie ciepło witano polskich żołnierzy. Sam generał Stanisław Maczek został uhonorowany jednogłośnie honorowym obywatelem Bredy, a kiedy zmarł pochowany został właśnie tutaj – na lokalnym cmentarzu honorowym, gdzie spoczywa wraz ze swoimi żołnierzami. Tutaj znajdziemy mnóstwo polskich akcentów – możemy odwiedzić między innymi muzeum generała Maczka, które przez długi czas było inicjatywą prywatną, ale ostatecznie dołączyło do państwowego dziedzictwa kulturowego Holandii. Jest tut też pomnik z orłem III Rzeszy, którego pokonuje polski bielik oraz nazistowski czołg Pantera, który w 1944 roku zdobyli dzielni polscy żołnierze. Przyjeżdżając do Bredy warto poszukać też tablic pamiątkowych, które wspominają te wydarzenie i w wielkich słowach przypominają o bohaterstwie Polaków. Warto odwiedzić to miejsce piątego maja – w dzień wyzwolenia. Można wtedy na własne oczy przekonać się, że jest to być może najbardziej polskie miasto w całej Holandii. Tutaj pamięć o Rzeczpospolitej nie dotyczy jedynie siły roboczej, która zjeżdża do Niderlandów za chlebem, ale jest wiecznie żywa akcentami martyrologicznymi i dużą sympatią do naszej ojczyzny.
Duże miasta – Amsterdam czy Rotterdam – pełne są polskich akcentów. Może nie tak doniosłych jak w Bredzie, ale coraz częściej spotkać tu można polskie sklepy, punkty usługowe lub kluby. Takie miejsce w mieście jest najlepszym wyznacznikiem, że mamy do czynienia z „polskim miastem”. Zgodnie ze statystykami, mniej więcej co setny napotkany na ulicy przechodzień powinien dogadać się z nami w rodzimym języku.